~ ~ * ~ ~
Nie
skończyło się na jednym spacerze.
I nie
na dwóch.
A
najbardziej przerażał go fakt, że on tych przechadzek łapał się tak kurczowo,
jak tylko potrafił, bo to właśnie one trzymały go jeszcze na powierzchni.
Chciał rozmawiać, chciał mówić…
Dlaczego, więc zazwyczaj milczał?
Mógł wsłuchiwać się w jej
glos godzinami, a zresztą w towarzystwie tej dziewczyny nawet cisza wydawała
się być szalenie interesująca.
Cisza.
Adekwatny stan do tego, co właśnie działo się w jego życiu. Zero łez. Zero
narkotyków, choć niejednokrotnie chciał po nie sięgnąć. Nie pił. Nie umoczył
ust w alkoholu od czasu, gdy…
I nawet
palił coraz mniej, bo najzwyczajniej w świecie nareszcie mógł szczerze
powiedzieć, że złapał równowagę, że nieoczekiwanie wyszedł na prostą. Pomyśleć,
że był pewien, iż to już nigdy nie będzie możliwe…
Kolejny
cud, który uchronił jego egzystencję przed upadkiem.
~ ~ * ~ ~
Potrzebuję spokoju, odpoczynku.
Potrzebuję długich rozmów.
Potrzebuję odciągnięcia mojej uwagi od tego, co było wcześniej.
Potrzebuję uświadomienia mi moich własnych błędów.
Potrzebuję kogoś, kto otoczy mnie barierą ochronną i zamknie w niej na
długi, długi czas.
Potrzebuję schronienia.
Potrzebuję uczuć ze strony drugiego człowieka.
Potrzebuję ciepła.
Potrzebuję miłości.
Potrzebuję, potrzebuję, potrzebuję, potrzebuję, potrzebuję… Zrozum w
końcu, proszę, że po prostu potrzebuję…
Potrzebuję Ciebie.
Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała mnie
zostawić… Zostaw, ale błagam, nie rób tego teraz.
Tak bardzo potrzebuję…
~ ~ * ~ ~
- Co chcesz teraz robić?
Tylko
ona potrafiła zadać takie pytanie, na które on nie był w stanie udzielić odpowiedzi,
więc spojrzał na nią niezwykle niepewnym wzrokiem i ciężko westchnął, poważnie
zastanawiając się nad tym, co mógł powiedzieć.
Jednak
sprawa przedstawiała się tak, że raczej nie wiedział, jakie miał plany na
przyszłość.
- Została mi jedna klasa technikum… - zaczął cicho, w duszy
kombinując dalej – Zdam egzamin zawodowy, maturę, znajdę jakąś pracę…
Urwał.
Najzwyczajniej w świecie nie miał pojęcia, o czym mógł jeszcze powiedzieć, a
mimo to Lena najwyraźniej nie była usatysfakcjonowana jego odpowiedzią, bo
przez jej twarz przemknął cień delikatnego powątpiewania.
- To nie jest twoją największą pasją, Wojtek.
No tak.
Piłka.
Piłka
kojarząca mu się przede wszystkim z Maćkiem – to przez niego przecież wpakował
się w to świństwo, z którego właśnie próbował się uwolnić.
Mecze,
gdzie był kapitanem ciągle wygrywającej drużyny, gdzie strzelał kolejne bramki,
gdzie…
Lewański,
który przygarnął go pod swoje skrzydła, gdy był jeszcze niewiele rozumiejącym
chłopcem…
- Nie wrócę do tego – mruknął na tyle cicho, iż był pewien,
że jego głos nie dotrze do uszu dziewczyny, jednak musiał się oczywiście
pomylić.
Czemu
go to w ogóle nie dziwiło?
- Wrócisz.
I znów
ten twierdzący ton. Ton, który uwielbiał, ton, którego się zrazem bał, bo
przecież chodziło o niego, prawda? Owszem, piłka to było coś, co nadawało sens
życiu. Kiedyś. Kiedyś, gdy było jeszcze umiarkowanie dobrze. Teraz skutecznie
zastąpiła ją Lena, a on nie zamierzał tego zmieniać, bo przecież to nie miałoby
w ogóle żadnego sensu, tak? Czuł się… spokojny – a spokój w jego mniemaniu
oznaczał szczęście.
Postanowił,
więc, że nie będzie roztrząsać tego tematu. Zamiast tego zadał pytanie, na
które odpowiedzi bał się usłyszeć, gdyż dotyczyło przyszłości, bardzo zresztą
bliskiej.
- A ty jakie masz palny?
Wyraźnie
ją zaskoczył, bo zazwyczaj to ona podtrzymywała rozmowę.
- Dostałam się na studia. Kierunek fizjoterapia.
W
myślach stwierdził, że szkoda, bo idealnie sprawdziłaby się w roli psychologa
lub jakiegoś drastycznego psychiatry. On byłby jej pierwszym pacjentem. Jednak
zamiast tego, pół żartem, pół na poważne, powiedział:
- Patrz, w sumie nasze plany się pokrywają. Jeśli znów się nie mylisz, zostanę piłkarzem,
ty fizjoterapeutką. Mam nadzieję, że dostanę jakiś darmowy masaż.
Roześmiała się, a jej perlisty
głos odbił się echem od … Właśnie. Od czego? Rozejrzał się dookoła, ale widział
tylko niewyraźnie zarysy drzew, co bynajmniej go nie dziwiło, bo byli w lesie.
Tak – noc na świeżym powietrzu, wśród roju komarów, pod księżycem i gołym
niebem – to był jej pomysł. A on zrobiłby dla niej wszystko, więc się zgodził,
choć zastanawiał się po jaką cholerę.
Przyjrzał
się szczęśliwej szatynce, która leżała obok niego i z błogim uśmiechem na
ustach obserwowała niebo. On nie widział w nim nic szczególnego, ale przecież
ta dziewczyna była inna. Wyjątkowa. Jako jedyna starała się mu pomóc, gdy
większość osób go opuściło, kiedy jego „ziomale” odwrócili się od niego
plecami, a rodzice nie chcieli znać.
- Patrz! – wykrzyknęła nagle tak głośno z ogromnym
podekscytowaniem, że niemal poskoczył do góry ze strachu, gdyż zbyt gwałtownie
został wyrwany z własnych rozmyśleń, które zaczęły krążyć wokół wiadomej osóbki
i jej wyjazdu na wcześniej wspomniane studia.
Zatopił
spojrzenie w jej błyszczących, kocich oczach. Nie był w stanie powiedzieć,
jakiego tak naprawdę były koloru, mimo tego, że znał je na pamięć. Zielone?
Złote? Piwne?
Tak bardzo ją kochał… i nie mógł jej o tym
powiedzieć, bo zasługiwała na kogoś, z kim mogłaby się poczuć bezpiecznie. Na to, by być z kimś, kto dałby jej
szczęście, a nie ciągły strach i niepewną przyszłość. Z kimś …
- Mówiłam ci, żebyś popatrzył w niebo, głupku, a nie na
mnie. – powiedziała z lekko udawanym wyrzutem, ale nigdy nie była zbyt dobrą
aktorką, więc momentalnie zorientował się, iż żartowała.
A może znał ją tak dobrze, że potrafił bez problemu rozszyfrować nawet
jej najdziwniejsze zachowania, spenetrować każdy zakątek duszy, odczytać wszystkie myśli?…
- Gdybyś mnie słuchał, to ujrzałbyś spadającą gwiazdę. –
powiedziała, a ton jej głosu stał się nagle niezwykle poważny – Miałbyś szansę,
by pomyśleć życzenie.
Spojrzał do góry, ale nic
szczególnego nie zauważył, bo przecież niezwykłe zjawisko już dawno zniknęło z
pola widzenia, a pozostałe malutkie punkciki raczej nie myślały, by ruszać się
ze swojego miejsca. Pewnie było im tam dobrze, tak jak jemu tutaj, choć chłodny
wiaterek owiewał jego ciało, powodując tym samym gęsią skórkę na rękach, a
komary cały czas latały nad nim, domagając się pożywienia w postaci odrobiny
jego krwi.
- A ty? – spytał, choć głos mu delikatnie drżał, gdy nagle
uświadomił sobie, że dręczy go przeraźliwie znane mu uczucie, któremu nie mógł
się poddać – Pomyślałaś o czymś?
Lena
pokiwała tylko głową tak, że brązowe kosmyki jej prostych włosów przykleiły jej
się do twarzy, więc prychnęła z niezadowoleniem i odgarnęła natychmiast
nieproszonych gości z policzków, powstrzymując go w ostatniej chwili przed
zrobieniem tego samego. Cofnął dłoń, która zawisła niefortunnie w powietrzu.
Dobrze, że ona chyba tego nie zauważyła, bo siedział delikatnie za nią.
Odetchnął z ulgą, ale nie na szybko, gdyż ponownie powróciło TO – ze zdwojoną
siłą.
Właśnie dlatego nie mógł z nią być i nigdy
nie wyzna jej swych uczuć. Dlatego… powinien już dawno ponieść zasłużoną karę i
zerwać z nią kontakt raz na zawsze. Po to, by jej więcej nie krzywdzić, gdyż
wiedział, że już teraz zadaje jej wystarczająco dożo ciosów samą swoją postawą
i zachowaniem.
Przymknął oczy, chcąc
uspokoić oddech, który przyśpieszył niemal trzykrotnie, jednak niewiele mu z
tego przyszło, a ona momentalnie zauważyła, co się z nim dzieje i obrzuciła go
srogim spojrzeniem, które jednak przepełnione było... litością i smutkiem. Spuścił wzrok na ziemię,
ale poczuł jak zbliżyła się do niego i usiadła obok, opierając swoją głowę na
jego ramieniu. Jej włosy delikatnie łaskotały go w policzek, odrywając go - choć na moment - od skupiania się na tym, by odgonić wszystkie
natarczywe i przede wszystkim głupie myśli. Zaciągnął się jej kokosowym
zapachem niczym papierosowym dymem.
Ona traktowała go jak brata, albo w
najlepszym przypadku – niczym przyjaciela, a on jej potrzebował, bo bez niej
nic nie miałoby sensu i ponownie stoczyłby się na samo dno, na którym już
przecież był… Właśnie dlatego nie mógł jej zostawić. Po prostu się bał.
- Spójrz teraz. – powiedziała łagodnie i miękko, a on tym
razem wypełnij jej polecenie, jednak ponownie nic szczególnego nie dojrzał,
choć musiał przyznać, że nocne niebo odznaczało się wyjątkowy urokiem – Wybierz
sobie gwiazdę.
- Co? – spytał ze zdziwieniem, jednak ona nie odpowiedziała,
tylko mocniej się do niego przytuliła tak, że przez dzielące ich warstwy
ubrań poczuł ciepło jej drobnego ciała –
Dlaczego mam to zrobić?
Lena ponownie się roześmiała, a
piękna barwa jej głosu rozniosła się po okolicy. Miał wrażenie, że zaraz zbudzą
się wszystkie zwierzęta żyjące w lesie, ale
- na szczęście! – nic takiego się nie stało.
- Moja jest ta. – szepnęła i pokazała mu maleńki punkcik,
który ledwo co tlił się na tle niemal czarnego nieba. Miał wrażenie, że gwiazda
przez nią wskazana lada moment zakończy swój żywot – Mogę poczuć się jak ona.
Wyobrażam sobie, że nią jestem, że patrzę na wszystko z góry i nie jestem
uczestnikiem żadnych wydarzeń, a obserwatorem. To mi pomaga. Spróbuj.
Nie
odpowiedział, tylko zerknął na świecące, jasne kropki, a raczej na jedną z
nich, która wyjątkowo rzuciła mu się w oczy. Była ogromna, a jej blask na pewno
rozświetlał przestrzeń wokół niej.
- Najbliżej Księżyca, po prawej stronie. – szepnął, a
następnie wyciągnął lewą dłoń, by ją wskazać. Jego towarzyszka popatrzyła na
nią z zainteresowaniem.
- Jest silna. Tak, jak ty. – mimo tego, że nie widział jej
twarzy, mógłby przysiąść, że na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, a na
zaróżowionych od chłodu policzkach pojawiają się urocze dołeczki – Wybrałeś idealnie.
Jakże
wielkie było, więc jego zdziwienie, gdy gwiazda sekundę potem … spadła. Tak po
prostu. Niemniej z zapartym tchem obserwował jej piękny ogon i niezwykłą
parabolę lotu.
- Chyba siła nie jest mi pisana. – zażartował, jednak
dziewczyna nie odpowiedziała, a on
momentalnie zorientował się, jaką strzelił głupotę. Miał ochotę walnąć się w
ten swój pusty łeb.
Po raz kolejny zadał jej ból, po raz kolejny
ją zranił. Po raz kolejny okazał się kompletnym idiotą, którego nie warto było
ciągle ratować.
Niczego więcej nie powiedział.
Wiedział bowiem, że ona myśli o tym samym, co on. O tym, że - tym razem -
ta spadająca gwiazda była złym prorokiem. Przytulił dziewczynę mocniej
do siebie i po raz kolejny zaczął żałować, że nie mógł powiedzieć jej tego, co
czuł.
Tak bardzo ją kochał…
taak.
Miał być w piątek, a wstawiam dziś, bo chciałam sobie poprawić humor po niewygranym oczywiście konkursie, na którego rozwiązanie czekałam... cóż - do późnej nocy.
I w ogóle jestem zła.
I w ogóle mi smutno jakoś
I jestem chora.
Jakby ta gorączka nie mogła się pojawić wcześniej, tylko akurat wczoraj, kiedy jutro się idzie do szkoły -.- Ale i tak pójdę, niewiele mnie to obchodzi, święty za mnie ewentualnych zaległości z historii nie nadrobi.
I w ogóle wszystko nie tak, jak trzeba jest.
Błędów w tym czymś powyżej nie poprawiam, nie mam już siły, więc wszelakie wybaczcie, słoneczka.
Poznajemy scenę z prologu?
Oczywiście, że tak, poprawiłam tylko kilka słów, by bardziej się te dwie części skleiły.
No.
Koniec.
Buziaki! :*
Edit: Zapomniałabym! Nie przyzwyczajajcie się aż tak do tej dobroci. W kolejnym rozdziale pokażę, co potrafię.
Przebywam z komentarzem :D Czy ja go zostawiłam pod ostatnim rozdziałem? Bo nie pamiętam. Moja skleroza i leń ; - ; pseplasam ;c
OdpowiedzUsuńRzeczywiście rozpieszczasz ostatnio Lenę i Wojtka. I to jest niestety tylko cisza przed burzą ;c Cóż może sobie popłaczemy? Pewnie tak samo, jak ja kochasz wywoływać skrajne emocje :D
Przepraszam za jakość tego komentarza nie wiem co napisać, ale chce podkreślić swoją obecność ; - ;
weny ;*
Wiem, że jesteś, kochanie :)
UsuńI to ja chyba nie dałam Wam możliwości wszystkim skomentowania, bo tak szybko wstawiłam nowość...
Tak - popłaczecie sobie ^^ już ja o to zadbam i to obiecuję.
Buziaki! :*
O Boże, boże, jak mi strasznie wstyd, Ty nawet nie wiesz jak mi okropnie wstyd, pyśku.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, kajam się, już przeczytałam te dwa cudowne rozdziały i pokornie proszę o przebaczenie.
No a już do treści ...
A więc. Te dwa rozdziały były niezwykle pozytywne, biorąc pod uwagę dotychczasową atmosferę tego opowiadania. Nawet chusteczki mi nie były potrzebne!
Ale wiem, że to się już wkrótce skończy,niestety, lepiej niż ktokolwiek inny.
I w ogóle ja tu nie potrafię napisać komentarza, bo nie potrafię napisać komentarza bez wygłupiania się, a tutaj ... takie moje wygłupianie się byłoby nie na miejscu, prawda?
To jest historia z rodzaju tych przed którymi trzeba po prostu opuścić głowę i poddać się refleksji.
No i pewnie wkrótce mnie najdą, a teraz mogę tylko Cię wielbić na kolanach.
Zaś co do sceny z prologu ... dobrze było ją sobie przypomnieć. Bo to właśnie ona rozpoczęła to całe opowiadanie, to ona mnie tak zachwyciła. Jest piękna, jak całe to opowiadanie.
A Ty jesteś genialna.
A ja muszę iść pomyśleć.
Zdrowiej Madziu (zresztą napiszę do Ciebie na gg juz wkrótce,nie myśl,że dam Ci spokój ;p) i pisz dalej tak pięknie.
Kocham <3
Ależ za co Ty w ogóle przepraszasz, skarbie, co? hm?
UsuńHahaha, w następnym rozdziale już pewnie potrzebne będą ^^ Tak, tak - to ta najokropniejsza i najpiękniejsza zarazem scena będzie, nie dałam im się nacieszyć ;D
Dziękuję za "zdrowienie", dziękuję :*
Kocham Cię <3
Scena z prologu.
OdpowiedzUsuńJest genialna, płakałam nad nią znowu po raz już drugi.
I może to co powiem jest absurdalne, ale ona mi się na serio czasem wydaje bardziej rozrywająca niż cała rozpacz tego opowiadania, cały ból.
Wojtek chce skończyć szkołę, oj dobrze, dobrze.
Ale ona wie, jakie jest jego największe marzenie, miłość wie wszystko:)
Oj będą tu łzy, będą.
Kocham Cię i czekam na więcej.
Nie, to wcale nie jest absurdalne, to bardzo mądre słowa.
UsuńHahah, wszystkie wiemy, że nie skończy ^^ takie tam podniesienie na duchu z Madzi strony :D
Będą już w następnym rozdziale :D Zniszczę mu wszystko, choć jeszcze nie do końca :D
Buziaki! :*
no własnie. jakoś połowa odcinka wydawała mi się dziwnie znajoma, z tymi gwiazdami i z tym lasem xD
OdpowiedzUsuńJesteś okrutna, ale to już oczywiście wiesz.
Nie jestem w stanie nic normalnego już napisać. Wybacz xD
Pozdrawiam <3
Inszaaaa
No znajoma, znajoma, bo z prologu. Ale ile ja się nakombinowałam, by te dwie części połączyć :D
UsuńOj okrutna... to co powiesz dalej? xd Właśnie oświadczam, że ta pozytywna część opowiadania zakończyła się na amen ^^
Buziaki! :*
Na początku rozdziału dałaś mi nadzieję, którą później brutalnie odebrałaś. Buuu, smutno mi teraz.
OdpowiedzUsuńNaprawdę dałam nadzieję? Ehh. Przepraszam.
Usuń