~ ~ * ~ ~
Stał w jednym i tym samym miejscu.
Oczywiście – mógł zrobić w tej chwili wszystko. Wrócić się do domu, wyciągnąć z
kieszeni ten ostatni woreczek, który się tam znajdował lub zabrać ojcu jakąś
butelkę z wódką, a później po prostu zapomnieć. Mógł również uciec. Ale on już
tak nie potrafił.
Po prostu poczuł, że musi znać
prawdę, bo inaczej zwariuje. Teraz. Nawet jeśli to wszystko niosłoby za sobą różnego
rodzaju konsekwencje. Tak naprawdę nie obchodziło go to, jak on sam będzie się
czuł, gdy się dowie – miał to gdzieś, ale po prostu… chciał zrozumieć.
Chciał jej wybaczyć.
Sam nie wiedział, kiedy zaczął za
nią biec. Po postu zrobił to podświadomie, tak jakby to nie on decydował, ale
coś więcej. Umysł. Serce. Dusza. Sumienie.
Momentalnie w twarz uderzył go
podmuch zimnego wiatru, a z nieba - jak na złość - siąpił drobny deszcz, ale jemu to nie
przeszkadzało, gdyż cel miał tylko jeden: odnaleźć ją, dogonić, porozmawiać. I
tym razem nie chciał się kłócić, po prostu nie miał już na to siły. Tak
naprawdę wystarczyłoby mu tylko jej towarzystwo.
Jak kiedyś, gdy to całe gówno,
jakim jest jego życie, było dużo prostsze i mniej skomplikowane. Kiedy jednym z
poważniejszych problemów - oprócz ojca -
wydawała się być dwója z matmy, ponieważ, przed kilku laty, uczniem był
wyśmienitym.
Ale to było jakiś czas temu i nie
miało wrócić już nigdy, choć on gdzieś tam głęboko w sercu chciał się wrócić do
tamtych po prostu fajnych dni, choć dziś już nie pamiętał, co to określenie tak
naprawdę oznaczało.
Dla niego takie były teraz
narkotyki. O tak – jak się miło i
przyjemnie po nich człowiekowi robiło, szkoda tylko, że działały zbyt krótko, a
wtedy najbardziej bolał go fakt, że stwarzały one pewnego rodzaju iluzję, która
była niezwykle krucha i przede wszystkim nietrwała.
A on pragnął czegoś, co pozwoliło
by mu się cieszyć każdą chwilą, całym życiem bez uzależnienia. Bez świadomości
tego czy ma pieniądze na kolejną działkę czy też nie. Sęk w tym, że był niemal
przekonany, iż to nie będzie możliwe już nigdy.
Poczuł jak strugi coraz bardziej
ulewnego deszczu, płyną po jego twarzy, ale niewiele go to w tejże chwili
obchodziło. Przystanął w miejscu, łapczywie chwytając w płuca wilgotne
powietrze oraz rozpaczliwie rozglądając
się dookoła, ale otaczała go po prostu szarość. Zwykła, przeciętna. I nie było
tu mowy o kolorach, ale o rzeczywistości. Bo on nie zwracał uwagi na większe
szczegóły, było mu wszystko jedno, dlatego uważał, że wszystko jest takie…
nijakie i pozbawione głębszego wyrazu.
Niedbale odgarnął z czoła mokry
kosmyk włosów, przylepiony do jego skóry pod wpływem wilgoci, a następnie po prostu zapatrzył się w pustą
przestrzeń przed sobą, która jednak taka nie była.
Gdy tylko zobaczył zarys postaci siedzącej w oddali, na górce, gdzie w
dzieciństwie kochali przebywać, od razu wiedział, że to ona. Mimowolnie uśmiech
wkradł się na jego wargi. I nie, nie był ani wymuszony ani gorzki tylko taki…
beztroski, swobodny. Niemniej po chwili
się opamiętał i przybrał swój normalny wyraz twarzy, gdyż chyba po prostu się
przestraszył tego, co się z nim dzieje. Tak dawno nie miał żadnego powodu do
prawdziwej radości… Nawet jeśli razem z drużyną wygrywał mecz… Od tych czterech
lat ani razu tak naprawdę się nie cieszył.
W sumie sam nie widział takiej potrzeby. Czy było mu z tym dobrze? Tak,
chyba tak. Po części. Ale ta jego druga połówka, ta już dawno zapomniana i
pokryta kurzem, która właśnie teraz dawała o sobie znać, cierpiała. Krwawiła. A
on to czuł, bo był niezwykle mocno z nią utożsamiony.
Kolejne
krople deszczu moczyły jego ubranie, ale odpuścić nie mógł. Nie był w stanie. Nie
teraz, gdy nadarzyła się okazja, a przede wszystkim się odważył. Jakaś istotna
bariera w nim pękła, ponieważ chciał jej powiedzieć to wszystko, co było w
listach. To, co powinna przeczytać już dawno temu.
Prawda
była taka, że od zawsze czekał na tą rozmowę. Oczywiście nie przewidział wszystkich
okoliczności, w jakich będzie się ona rozgrywać, ale czy to naprawdę było takie
ważne? Najistotniejszym faktem wydawało się to, że Lena tam była. W odległości
jakiś dwustu metrów od niego. Może nawet niecałych. Ona, dziewczyna, która –
choć nieświadomie - sprawiła, że przez
chwilę poczuł się jak ktoś ważny. Ona, ...
... którą pokochał całym swym chłopięcym
sercem i znienawidził tym dorosłym. Tym tak bardzo bezwzględnym.
Wziął
głęboki wdech, później drugi, a następnie po prosu wykonał ten pierwszy,
przecież najtrudniejszy krok w jej stronę. I choć szedł pod górkę, miał
wrażenie jakby było całkowicie odwrotnie. Jakby zjeżdżał z niej rowerem i nie
musiał pedałować.
Dziewczyna
siedziała, wpatrzona w jeden punkt. Na głowie miała kaptur, więc przynajmniej
nie mokła za bardzo, a to było dla niego niezwykle istotne. Nie chciał, by
zachorowała, by było jej zimno czy niewygodnie. Po prostu uważał, że jego
obowiązkiem było przypilnowanie, aby niczego jej nie brakowało, by wszystko
było tak, jak ona chciała.
Cicho
podszedł do skulonej sylwetki i właśnie wtedy ogarnęła go ta zwykła bezradność,
gdyż przez cały czas w myślach kołatały mu się słowa wypowiedziane przez
Marikę, że ona tu nie wróciła dla niego.
Poczuł
jak serce mu przyśpiesza, ale musiał spróbować. To była jedyna okazja.
Niepowtarzalna. Zapewne ostatnia. Niepewnie usiadł obok niej i spojrzał na las,
na który zawsze patrzyli z podziwem, gdy byli dziećmi. Jedna, wyjątkowo
urodziwa, sosna zazwyczaj była królową tych pozostałych, nieco niższych drzewek.
Kto by pomyślał, że potrafili tak całymi godzinami wymyślać nietworzone
historyjki na temat tego królestwa…
A
teraz? Siedzieli obok siebie bez ani jednego słowa. Tak, jakby byli zwykłymi,
nieznającymi się turystami, którzy oglądali piękny widok. W myślach roześmiał
się ironiczne, gdy uświadomił sobie głupotę tego porównania.
Odwrócił
wzrok od lasu, a następnie przeniósł go na piękną twarz dziewczyny, z której
nie potrafił jednak odczytać nic. Miał wrażenie, że została wykuta z marmuru, który
pozostawał nieruchomy, bo ona… zdawała się nie czuć nic. Ani zimna ani wiatru
czy też jakiś pojedynczych kropelek wody, które skapywały z jej kaptura. Zero
wszystkiego oraz niczego. Zastanawiał się, czy w ogóle zauważyła jego obecność,
ale doszedł do wniosku, że raczej musiała, bo innego wytłumaczenia po prostu
nie było.
Kolejny
głęboki wdech. I wydech.
Musiał
zacząć. Skoro już tu przyszedł, to nie mógł po prostu przesiedzieć tak cały
czas, patrząc się na królową sosen.
No dalej, nie rób z siebie gorszego debila
niż jesteś!
Ha! Pytanie czy było to
jeszcze możliwe. Osobiście sądził, że raczej nie.
- Lena… – wzdrygnął się na dźwięk własnego głosu, który był
taki strasznie suchy i praktycznie pusty, ale postanowił kontynuować – Po
prostu mi wyjaśnij. O nic więcej nie będę pytać.
Przez chwilę po prostu siedziała,
nadal patrząc przed siebie, ale nagle otrząsnęła się z zamyślenia i nieco
nieprzytomnym wzrokiem spojrzała prosto na niego, analizując po kolei każdy
milimetr jego twarzy, zatrzymując uwagę na oczach.
Wtedy właśnie dotarło do niego
to, że go sprawdza. Najzwyczajniej w świecie patrzyła czy był na haju czy nie.
A to go zabolało wyjątkowo mocno, jednak odważnie wytrzymał jej wzrok.
- Wytłumaczysz mi, dlaczego tak nagle zniknęłaś, a teraz
jakby nigdy nic wracasz po kilku latach? – spytał ponownie, gdyż na pierwsze
pytanie odpowiedzi nie uzyskał żadnej. Co prawda był niemal przekonany, że tym
razem efekt będzie podobny ale mimo to musiał próbować do upadłego.
Gdy po
jakiejś minucie nic nie zmąciło ciszy, która panowała pomiędzy nimi, doszedł do
wniosku, że siedzi tam tak właściwie niepotrzebnie. Jego siostra miała rację,
mówiąc, że powinien zapomnieć o tej dziewczynie raz na zawsze, ale po prostu
nie był w stanie. A wszystko co go tylko otaczało, co widzialne i niewidzialne,
było tego najwiarygodniejszym świadkiem. Już miał się podnieść, gdy Lena nagle
zrobiła to pierwsza i otrzepała czarne spodnie z ziemi. Odwrócił od niej
spojrzenie, ponieważ po prostu nie chciał, by widziała to, czego nie potrafił
za wszelką cenę ukryć.
Tego,
że ją po prostu kochał. I tylko to się liczyło. Nie fakt, że go zraniła
wyjeżdżając. Widocznie miała jakiś dobry powód, a on głęboko wierzył, że kiedyś
go pozna. Ten policzek, który nadal go piekł uświadomił mu fakt, że ona miała
po prostu rację. Że też ma prawo do podejmowania własnych decyzji, choć
szczerze wątpił, czy akurat tamta była uzależniona od niej, ale mimo wszystko.
Był
największym idiotą chodzącym po tej ziemi.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania.
Jej
głos zawisł niefortunnie w powietrzu tak, jakby niósł wiadomość trudną do
pojęcia. I ona rzeczywiście właśnie taka dla niego była. Dziwna, zagmatwana, a
jednocześnie tak boleśnie prosta. Nic dla niej nie znaczył, a tego nie był w
stanie zakodować w swym umyśle.
Poderwał
się na równe nogi, ale zrobił to zbyt gwałtownie, bo foliowy woreczek z białym
proszkiem wypadł z jego kieszeni.
A ona
go zobaczyła.
- Widzisz, Wojtek? To, co było kiedyś, nie wróci już nigdy.
– powiedziała gorzko i odwróciła się od niego, a następnie szybko zbiegła w dół
górki, tak iż nie zarejestrował momentu, gdy zniknęła mu z pola widzenia.
Był
niemal pewny, że nie zapomni wyrazu jej twarzy. Nie widział tam złości – nie.
Tylko żal, jakąś niemoc i bezradność, a to wszystko razem tworzyło mieszankę
wybuchową, która ponownie rozerwała jego ciało na małe kawałeczki rozpaczy.
Zamiast
za nią pobiec, po prostu schylił się po to, co leżało pod jego nogami, a
następnie - niewiele myśląc – wysypał
sobie nieco proszku na dłoń.
„(…) Odeszłaś i pewnie nigdy już nie wrócisz,
Leno, ale błagam… postaraj się mnie zrozumieć.”
______________________________
Sama staram się go zrozumieć, ale nie potrafię. Naprawdę.
Wstawiam dziś, ponieważ chciałam sobie poprawić samopoczucie, wiedząc, że właśnie zniszczyłam jego życie jeszcze bardziej. Oj tak, jaka ja jestem okrutna...
Ironiczne, nie?
Ale dobra, z cyklu ciekawostek o tym opowiadaniu:
1) Rozdział ten miał być wstawiony dopiero pod koniec października, choć powstał jeszcze we wrześniu (do tej pory nie wiem, jak ja tego dokonałam);
2) Co mi przyszło do głowy? Napisać już epilog. Nie martwicie się, jeszcze nie kończę, jemu da się wszystko jeszcze bardziej spieprzyć, to dopiero początek.
O matko, jak to złowieszczo zabrzmiało.... W każdym bądź razie epilog powstał, ale został równie szybko przeze mnie usunięty, gdyż stwierdziłam, że jest po prostu kompletną porażką.
Jak ten rozdział zresztą, bo w ogóle nie powinnam go wstawiać.
Nie bić.
Także no. Pozdrowienia ze Starożytnej Grecji, którą własnie pochłaniam, ale jestem przerażona tym, ile mi jeszcze tego zostało.
Do kiedyś tam!
A ja go chyba zaczynam rozumieć. Za to coraz mniej zaczynam rozumieć tą dziewczynę. Wtedy, gdy uciekła Wojtek jeszcze nie brał. Zaczął dopiero po jej ucieczce. Więc myślę, że Lena nie ma prawa go oceniać, ani potępiać. Bo to ona w znacznej mierze przyczyniła się do tego, co dzieje się z nim teraz. I niech nie robi z siebie pokrzywdzonego dziewczęcia. Może i z pewnością miała jakiś ważny powód, żeby zostawić go bez słowa wyjaśnienia, ale dlaczego teraz go potępia? Dlaczego nie potrafi wyjaśnić mu wszystkiego? Wiem, że to pewnie niewiele by zmieniło, ale dałoby większą możliwość na wyjście z tej chorej sytuacji.
OdpowiedzUsuńTylko dla Wojtka to już chyba nie ma ratunku. I ta świadomość mnie bardzo boli.
Chłopak powstrzymuje się od wzięcia działki, ale dzieje się coś nie po jego myśli, wracają wspomnienia i znowu bierze. Zamknięty krąg.
I cały mój dobry humor poszedł sobie w siną dal. Bo przerasta mnie ostatnio czytanie takich refleksyjnych rozdziałów.
Ściskam cię gorąco i powodzenia w nauce :)
PS: Jeśli masz ochotę to na uzależnionej jest nowy rozdział ;)
Dziękuję <3
UsuńDla niego już chyba nie było w ogóle ratunku, nie?
I wielkie dzięki za te "powodzenia", bo się przyda jak nic, gdyż do środy na pewno tego nie ogarnę.
Na uzależnionej byłam. I mam ochotę ciągle Cię zabić, ale muszę się jednak powstrzymać ^^
Buziaki! :*
Suomi zebrała się w sobie i komentuję rozdział ;3 Nie no, akurat jak kończyłam czytać to ciocia przyjechała XD Teraz jeszcze też siedzi, ale udało mi się wymknąć na chwilę, żeby skomentować ;3
OdpowiedzUsuńW 100% zgadzam się z Muose, oni oboje wpadli w taką chorą sytuację bez wyjścia, on chce wiedzieć dlaczego go zostawiła, a ona nie chce mu powiedzieć, bo on bierze >.< I to jest logika tego świata, wszystko jest na przekór tobie, nawet mój komputer mi się od kilku dni sprzeciwia i mu odwala zaznacza wszystko, tylko nie to co ja chce >.< Dobra mój tok myślenia idzie w złą stronę, skoro porównuje dwoje ludzi w tak zagmatwanej sytuacji do mojego komputera i mnie >.< Wybacz zostałam dziś o 8 rano zrzucona z łóżka, bo miałam jechać do miasta bo buty -.-'
Dobra kończę, bo już mnie gnają >.<
Weny ;*
Dziękuję <3
UsuńJa naprawdę nie wiem, jak Ty to robisz, kochanie, ale zawsze, gdy przeczytam Twój komenatrz to niezależnie od nastroju się śmieję do monitora, kiedy go czytam ^^ Jesteś wielka <3
Doskonale Cię rozumiem z ciocią, gdyż do mnie dziś się goście pozjeżdżali... Eh... łączę się w bólu.
Buziaki! :*
Ja tej dziewczyny nie rozumiem, zgadzam sie z Mouse i Suomi w stu procentach...
OdpowiedzUsuńUciekla i jeszcze nie chce nic wytlumaczyc.
O co ma do niego taki zal?
Nie wiem, naprawde.
To on moglby miec zal, bo przeciez to miedzy innymi przez nia, przez jej ucieczke wpadl w to gowno bez wyjscia...
I znowu wzial, bo ona nie chce z nim pogadac.
Moze go nie kochac, ale czemu go niszczy?
Chyba juz nie ma co wierzyc ze go uratujesz...
To moze ja tym pesymistycznym akcentem zakoncze...
Buziaki:*
Dziękuję <3
UsuńEj... ale Wy nie bierzecie pod uwagę głównego usprawiedliwienia Leny, dlaczego ona właśnie tak reaguje, ja się tak nie bawię ._. Bo każdy mówi, że ona jest zła.... Ale dobra, ja jeszcze Was do niej przekonam. Obiecuję ^^
I czy kiedykolwiek wierzyłaś, że ja go uratuję? Muszę Was wszystkich rozczarować, bo to niewykonalne, a blog powstał już z jednym, ściśle określonym schematem. Bo gdyby został uratowany, to nici byłby z tego dydaktyzmu, a tak to coś przynajmniej (może, w co wątpię) przekażę. Choć i tak to nie wychodzi tak, jakbym chciała.
No ale dość użalania się nad sobą.
Buziaki, słońce! :*
chciałam napisac krótki, treściwy komentarz, ale oczywiście przeczytałam Twój dopisek i wszystko szlag trafił.
OdpowiedzUsuńNotatka dla samej siebie: Więcej nie czytać tego, co jest pod rozdziałem.
Ale dobra, zrąbię Cię na gg.
Strzeż się.
Wojtka jest mi tak szkoda, że tego się nie da opisać. A Lena ...
jak doszło do tej rozmowy to miałam nadzieję, że w końcu,wreszcie ona mu powie, wyjaśni .... Po co to wszystko? Te szyfry, to odpychanie go, nie mówienie mu ... On powienien znać prawdę, jej motywy i dlaczego go zostawiła.
ja bym chciała to wiedzieć.
Teraz, zaraz.
I Boziu, ten rozdział był .. był ... TAKI.
Jesli wiesz o co mi chodzi.
Więc tym bardziej mam ochotę Cię zrąbać, bo na pewno zrobię jak już się wygrzebię spod stosu biologiczno-chemicznych ksiażek.
No.
Lena, ogarnij się kobieto.
Ja wiem,że on upadł, ale Cię kocha.
Naprawdę ona tego nie widzi?
Eh, masz rację.
Jesteś okrutna.
Ja też jestem,a le Ty już mnie chyba pobiłaś.
Dobra, kończę,
Wiesz,że Cię kocham, ale i tak jestem wściekła i i tak Cię zrąbię, no ;)
A zrąbuj, zrąbuj ^^
UsuńA pod rozdziałem czasem są bardzo... treściwe informacje ^^
Lena cóż... naprawdę Wy nie wiecie? No ale jak... Przecież.... dobra, nieważne. Przecież to takie oczywiste wszystko jest :D
Na marginesie: Mam taką ogromną encyklopedie biologiczną, mogę Ci do stosiku dołożyć, jak chcesz, a wtedy nie będziesz na mnie krzyczeć ^^ Madzia też myśli :D
I ja wiem, że jestem okrutna, a Ciebie pobić się nie da. Ewidentnie. Bo tyle, ile ja przez ostatnie miesiące łez wylałam nad Bartkiem... ehh...
Też Cię kocham <3
I czekam na ten opierdol ^^
Buziaki! :*
serio, oczywiste?
Usuńwybacz, ja jestem tępa ;)
i nie chcę już żadnych więcej ksiażek.
mam taki specjalny stolik zawalony książkami z biologii i chemii i za każdym razem jak ktoś wchodzi do mojego pokoju, to robi takie wielkie oczy, a jego reakcja to: ,,WTF?".
Także no,nie dzięki ;D
i ja wiem, ze wylałaś, ale ja nie chcę wylewać.
ja cchę się śmiać i płakać tylko ze szczęścia.
Buu.
No pewnie, że oczywiste xd Tylko może to na razie do Was nie docierać.
UsuńEj.. To ja też mam taki kącik, tylko tam znajdują się lektury, oraz książki historyczne i polonistyczne xd
I wiesz, że tu płaczu ze szczęścia oczywiście nie będzie :D W księciu może, ale nie tutaj :P
no to tutaj też umrzyj,w takim razie :P
UsuńDrugi raz mam umrzeć. Buu... Widzę jak mnie kochacie. :c
UsuńZemszczę się na Wojtku jeszcze bardziej :P Masz moje słowo :D